Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.

— To ja — odpowiada drżącym głosem, — upuściłem ją niechcący na ogień w kominku.
A jednak wiemy to wszyscy dobrze, iż to jego ojciec, będąc pijanym, kopnięciem nogi stół i lampę przewrócił, podczas kiedy on siedział nad swemi lekcyami. On mieszka w naszym domu, na poddaszu, na innych schodach, a odźwierna opowiada wszystko mojéj matce; moja siostra Sylwia raz z tarasu jego krzyk słyszała, gdy go ojciec zepchnął głową w dól ze schodów za to, że poprosił o pieniądze, by kupić gramatykę. Ojciec jego pije, nie pracuje, a rodzina cierpi głód i nędzę. Ileż to razy Prekossi przychodzi do szkoły na czczo i ukradkiem zajada bułeczkę, którą mu da Garrone, albo jabłuszko, które mu przynosi nauczycielka o czerwoném piórku, co była jego nauczycielką w pierwszéj klasie! Ale nigdy nie powie:
— Jestem głodny, ojciec mi jeść nie daje.
Jego ojciec przychodzi czasem po niego, kiedy się przypadkiem znajdzie w pobliżu szkoły: blady, chwiejący się na nogach, z twarzą ponurą, z włosami potarganemi, spadającemi mu aż na oczy, z czapką na bakier; i biedny chłopak drży cały, gdy go na ulicy spostrzeże, lecz biegnie doń z uśmiechem, — ojciec zaś zdaje się go nie widziéć i myśléć o czém inném. Biedny, biedny Prekossi! Zeszywa sobie, jak może, poszarpane kajety, pożycza książki, aby się uczyć lekcyi, porozdzieraną koszulę spina sobie szpilkami, a litość bierze patrzeć, jak się morduje na lekcyi gimnastyki w tych ogromnych buciskach, które mu się