do zapięcia rzemienia, Wotini nie odważył się podnieść czoła.
Ale Wotini jest niepoprawny. Wczoraj na lekcyi religii, w obecności dyrektora, nauczyciel zapytał Derossiego, czy umie na pamięć te dwie strofki: Gdziekolwiek oczy obrócę, wszędzie Cię widzę, wielki, niepojęty Boże. Derossi odpowiedział, że nie umie, a Wotini zawołał zaraz: „Ja umiem!“ z takim uśmiechem, jakby chciał tém ukłóć Derossiego.
Ale on sam natomiast został w swej miłości własnéj przykro dotknięty, nie mogąc owych wierszy wypowiedziéć, gdyż naraz weszła do szkoły matka Frantiego, zdyszana, z siwym włosem w nieładzie, cała zmoczona od śniegu, popychając na przód syna, który został wydalony ze szkoły na dni osiem. Jakąż to smutną scenę przyszło nam zobaczyć! Biedna kobieta rzuciła się na kolana przed dyrektorem i, błagalnie ręce składając, zawołała:
— O, panie dyrektorze, uczyń pan tę łaskę, przyjm napowrót chłopca do szkoły! Od trzech dni jest w domu, ukrywam go, ale, nie daj Boże, ojciec się dowie o wszystkiém, to go zabije, zabije, panie dyrektorze! Niech się pan zlituje, bo