— Prekossiemu podoba się twój pociąg kolei. On nie ma zabawek. Czy tobie serce nic nie doradza?
Natychmiast obu rękami uchwyciłem lokomotywę i wagony, i wszystko mu położyłem na ręce, mówiąc:
— Weź, to twoje.
On spojrzał na mnie — nie rozumiał.
— To twoje — powtórzyłem, — ja ci to daruję.
Wówczas on popatrzył na mego ojca i na moją matkę jeszcze bardziéj zdziwiony i zapytał mnie:
— Ależ za co?
Mój ojciec rzekł:
— Darowuje ci to Henryk, bo jest twoim przyjacielem, bo ciebie kocha... na uczczenie twego medalu.
Prekossi spytał nieśmiało:
— Mamże to zabrać... do domu?
— A jakże! — odpowiedzieliśmy wszyscy.
Stał już na progu, a jeszcze nie odważał się odejść. Był szczęśliwy! Przepraszał drżącemi ustami i śmiał się. Garrone dopomógł mu do zawinięcia pociągu w chustkę i, schylając się, wysypał kilka obwarzanków, któremi miał wypchane kieszenie.
— Którego dnia — powiedział do mnie Prekossi — przyjdziesz, wszak prawda, do nas, do kuźni, zobaczyć, jak mój ojciec pracuje. Dam tobie gwoździ, ot co!
Moja matka wetknęła kilka kwiatów w dziurkę od guzika kurteczki Garrona, aby je od niéj zaniósł swojéj matce.
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.