Ach! oto zapewne najbardziej dziwny wypadek z całego roku! Ojciec mój zabrał mnie z sobą wczorajszego rana w okolice Moncalieri, aby obejrzeć pewną willę do wynajęcia na przyszłe lato, gdy w tym roku nie pojedziemy już do Chieri — i zdarzyło się, że ten, co miał klucze od owéj willi, był to pewien nauczyciel, który jednocześnie pełni tu obowiązek rządcy domu. Ten pan oprowadził nas po całéj willi, następnie poprosił do swego pokoju, abyśmy wypoczęli i ugasili pragnienie. W pokoju, na stoliku, pomiędzy szklankami stał kałamarz drewniany, kształtu ostrokręgu, w dziwny sposób rzeźbiony. Widząc, iż mój ojciec jemu się przygląda, nauczyciel powiedział:
— Ten kałamarz jest dla mnie drogą pamiątką... gdybyś pan znał jego dzieje!
I opowiedział je nam.
Przed kilku laty był on nauczycielem w Turynie i przez całą jednę zimę dawał lekcye więźniom w więzieniu sądowém. Odbywał lekcye w kościele więzienia, który jest całkiem okrągły i w którego wysokich i nagich murach dokoła znajdują się czworoboczne okienka, opatrzone kratą żelazną; każde zaś z takich okienek ma za sobą malutką celkę. Odbywał lekcye, przechadzając się po zimnym i ciemnym kościele, a jego uczniowie stali przy owych okienkach, z kajetami opartemi