na kracie, ukazując jedynie swoje twarze w półcieniu, twarze wychudzone, ponure, brody długie, siwe i rozczochrane, oczy nieruchome złodziei i zbójów. Był tam jeden, pomiędzy innymi, pod numerem 78, który był uważniejszy od innych, uczył się pilnie i patrzył na nauczyciela wzrokiem pełnym uszanowania i wdzięczności. Był to młody człowiek, z czarnym zarostem, bardziéj nieszczęśliwy niż niegodziwy, jakiś stolarz, hebanista, który, będąc czeladnikiem, w przystępie gniewu, niepomny na to, co czyni, cisnął heblem w swego majstra, który go od niejakiegoś czasu ciągle prześladował, i zadał mu śmiertelną ranę w głowę; za to skazany został na kilka lat więzienia. W ciągu trzech miesięcy wyuczył on się czytać i pisać, i czytał bez przerwy, a im więcéj się uczył, tém większy żal zdawał się okazywać za popełniony występek, tém lepszym się stawał. Pewnego dnia, przy końcu lekcyi, ruchem dał znak nauczycielowi, iż pragnie, aby się tenże przybliżył, a gdy nauczyciel się zbliżył, powiedział mu ze smutkiem, iż nazajutrz ma być wysłanym z Turynu do więzienia w Wenecyi, aby tam odsiadywać dalsze lata swéj kary, i pożegnawszy go, poprosił jeszcze głosem pełnym pokory i wzruszenia, aby mu pozwolił dotknąć się jego ręki. Nauczyciel rękę mu podał, on ją ucałował; potém powiedział:
— Dziękuję! Dziękuję! — i zniknął za kratą.
Ręka nauczyciela była mokra od łez biednego przestępcy. Nazajutrz, gdy przybył na lekcyę, już owa celka była przez innego zajęta.
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.