już wielu z moich kolegów. I inny także bardzo mi się podoba; nazywa się Korreti; ubrany w kurtkę orzechową i czapkę z kociej skóry; zawsze wesół, jest synem handlarza drzewem, który był żołnierzem podczas wojny 66 r. w czworoboku księcia Humberta i, jak powiadają, ma aż trzy medale. Jest mały Nelli, biedny garbusek, wątły, z wychudłą twarzyczką. Jest jeden ślicznie ubrany, który zawsze zbiera i otrzepuje palcami z odzieży najdrobniejszy pyłek i puszek, — ten nazywa się Wotini. W ławce przede mną siedzi chłopak, którego zowią murarczukiem, bo jego ojciec jest murarzem; twarz okrągła jak jabłko, nos jak kartofel; ma on szczególniejszy talent: umie zabawną robić minkę, która się nazywa zajęczy pyszczek, i wszyscy go o tę minę proszą i śmieją się serdecznie, bo to bardzo zabawne; chłopak ten nosi mały, podarty kapelusz, który podczas lekcyi kładzie do kieszeni, zmiąwszy jak chustkę. Obok murarczuka siedzi Garoffi, długi, chudy, z nosem haczykowatym jak u sowy, z małemi oczkami, który wiecznie handluje piórami, rysunkami i pudełkami od zapałek, a lekcyę wypisuje sobie na paznokciach, aby ją czytać ukradkiem, gdy go nauczyciel wyrywa. Następnie jest jeden paniczyk, niejaki Karol Nobis, który musi być ogromnie zarozumiały, a siedzi pomiędzy dwoma chłopcami, których bardzo lubię: Pierwszy z nich, syn kowala, ubrany w starą, ogromną kurtę, co mu aż do kolan sięga, blady, jakby chory, zawsze ma minkę wystraszoną i nigdy się nie śmieje. Drugi, o rudych włosach, jednę rękę ma uschłą, bezwładną i nosi
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.