Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.

kobiet z dziećmi na ręku, które oczekiwały na mężów, a przy wyjściu robiły taką zamianę: robotnikom oddawały dzieci, a same brały kajety i książki — i tak już razem szli do domu. Ulica na czas pewien napełniła się ludźmi i gwarem. Potem wszystko ucichło i spostrzegliśmy tylko długą i znużoną postać dyrektora, który się oddalał.


WALKA.
5, niedziela.

Było to do przewidzenia: Franti, wypędzony przez dyrektora, chciał się zemścić i czekał na Stardiego na rogu pewnéj ulicy, kiedy po skończonych lekcyach Stardi przechodził tędy ze swoją siostrą, którą odprowadza do domu codzień z pensyi przy ulicy Dora Grossa. Moja siostra, Sylwia, wychodząc ze swego wydziału, widziała wszystko i wracała do domu mocno przestraszona. Oto co zaszło. Franti, w swojej ceratowéj czapce, włożonej na bakier, pobiegł na palcach za Stardim i, aby go zaczepić, pociągnął za warkocz jego siostrę, a szarpnął tak silnie, iż omal jéj nie obalił na ziemię. Dziewczynka krzyknęła, jej brat się obejrzał. Franti, który o wiele jest wyższy i silniejszy od Stardiego, musiał sobie pomyśléć: „albo się nie odezwie, albo go zbiję na kwaśne jabłko.” Ale Stardi, nie namyślając się długo, choć taki mały i krępy, rzucił się jednym skokiem na tego