Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

się ukłoni, a im kto uboższy i biedniéj ubrany, tem jest dlań bardziéj uprzejmy, tém milszy. Czasami jednak smutne rzeczy widzimy: Pewien pan, który już przeszło od miesiąca nie przychodził, bo mu umarł jeden z dwóch synów — i służącą przysyłał po drugiego, wczoraj przyszedł sam po raz pierwszy, a ujrzawszy znów klasę i towarzyszy swego zmarłego biedaczka, uciekł do kąta i wybuchnął łkaniem, zakrywszy sobie twarz obu rękami, aż dyrektor wziął go za ramię i zaprowadził do swego biura.
Są tu tacy pomiędzy ojcami i matkami uczniów, którzy znają po imieniu wszystkich towarzyszy swych dzieci. Są dziewczynki ze szkół poblizkich, uczniowie gimnazyów, którzy przychodzą codzień czekać na braciszków. Jest jeden pan stary, który był pułkownikiem i który, kiedy jaki chłopak zgubi przypadkiem kajet lub pióro na na ulicy, zaraz je podnosi i oddaje właścicielowi. Przychodzą również panie pięknie ubrane, które rozmawiają o rzeczach dotyczących szkoły z innemi kobietami, choć tamte mają chustki na głowie i koszyki na ręku, i mówią:
— Ach! cóż to za trudne zadanie arytmetyczne dziś było!
Albo:
— Dziś rano ta lekcya gramatyki zdawała się tak długą!
A kiedy który uczeń zachoruje, wszyscy to wiedzą zaraz; kiedy który ma się lepiéj, wszyscy się cieszą. I właśnie dzisiejszego rana panie, panowie, robotnicy i wyrobnice otaczali kołem matkę