Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.

Krossiego, handlarkę jarzyn, pytając ją, jak się ma biedny chłopczyna z pierwszéj klasy, towarzysz mego brata, który mieszka w tym samym domu co i ona, w podwórzu, i jest niebezpiecznie chory. Zdaje się, że szkoła równa wszystkie stany, że wszystkich czyni przyjaciółmi.


NUMER 78-my.
8, środa.

Wczoraj wieczorem byłem świadkiem wzruszającéj sceny. Już od dni wielu przekupka jarzyn, przechodząc obok Derossiego, patrzyła nań z wyrazem serdecznym, miłosnym; bo Derossi, po owém odkryciu, które uczynił co do kałamarza i więźnia z pod 78 numeru, przywiązał się do Krossiego, tego, co ma uschniętą rękę, i pomaga mu w nauce w szkole, podpowiada mu odpowiedzi, daje mu papier, pióra, ołówki: słowem jest dlań jakby bratem, jakby mu chciał wynagrodzić to nieszczęście, które nań spadło z powodu jego ojca, a o którém nic nie wie. Więc już od dni wielu przekupka jarzyn patrzyła — jak mówiłem — na Derossiego, i zdawało się, iż trudno jéj oczu od niego oderwać, bo to dobra, poczciwa kobieta, która żyje, jedynie dla swego chłopaka, a Derossi, który mu pomaga i na przód go wysuwa, Derossi, który jest panem całą gębą i pierwszym uczniem w klasie, jej się wydaje jakimś królem, jakimś świętym.