cielkę dziś, gdy już rozwiązujesz trudne zadania i piszesz długie ćwiczenia? — Pocałowała mnie, ze schodów jeszcze zawołała: — Nie zapomnij o mnie, Henryku!
O, moja dobra, kochana nauczycielko, nigdy, nigdy ciebie nie zapomnę! Nawet kiedy będę dorosłym, i wtedy ciebie nie zapomnę! I będę cię odwiedzał, szukając wśród twych dzieci, a za każdym razem, gdy będę obok szkoły przechodził i usłyszę głos nauczycielki, wyda mi się, że twój głos słyszę — i przyjdą, mi na myśl owe dwa lata, które w twojej klasie spędziłem, gdzie wyuczyłem się tylu rzeczy, gdzie tyle razy widziałem cię znużoną i chorą, ale zawsze czujną, troskliwą, pobłażliwą, czasem zrozpaczoną, gdy które z dzieci nie mogło się wdrożyć do porządnego trzymania pióra w palcach, — drżącą, gdy nas inspektorowie pytali, — szczęśliwą, gdyśmy się dobrze spisali, — a zawsze serdeczną, kochającą jak matka. Nigdy, nigdy nie zapomnę ciebie, moja nauczycielko!
Wczoraj wieczorem z moją matką i z siostrą Sylwią poszliśmy do ubogiej kobiety, polecanéj przez dziennik, aby jej zanieść nieco bielizny; ja niosłem paczkę, Sylwia miała dziennik, w którym był numer domu i mieszkania oraz pierwsze litery imienia i nazwiska owéj biedaczki.