dam ci, zaczynał jak ty. Pomyśl, że i twoja matka, że i twój ojciec mogą tak skończyć jak jego rodzice.
Ferruczio milczał. W gruncie nie był to zły chłopiec, przeciwnie; jego rozhukanie pochodziło raczej z nadmiaru siły, żywości, odwagi, niż ze złego serca; a jego ojciec sam poniekąd przyczyniał się do tego rozhukania i wdrażał doń syna, — bo, uważając go za zdolnego do lepszych, szlachetniejszych uczuć. a nawet do mężnego i wzniosłego czynu w potrzebie, popuszczał mu wodze, czekając, aż sam przez się przyjdzie do rozumu, aż się sam ustatkuje. Był więc raczéj dobry niż zły, ale uparty, — to téż, nawet gdy serce miał żalem za winy ściśnięte, niełatwo z ust jego mogły wyjść owe słowa serdeczne, poczciwe, co do przebaczenia zmuszają; nie powiedział i teraz:
— Tak, jam winny, już nigdy tego nie uczynię, obiecuję, przyrzekam; przebacz, babuniu.
Duszę miał chwilami przepełnioną skruchą i wzruszeniem, lecz duma nie pozwalała mu tego okazać.
— Ach, Ferruczio! — mówiła dalej babka, widząc, iż nie chce nic odpowiedzieć. — Ani słowa żalu nie usłyszę od ciebie? Ty widzisz, do jakiego stanu jestem przywiedziona, jak mało we mnie życia zostało, dni moje są już policzone. Nie po-
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/230
Ta strona została uwierzytelniona.