Stardi sapał, czerwienił się jak burak, zaciskał zęby jak pies rozwścieczony; ale znać było, te postanowił za jakąbądź cenę, choćby miał pęknąć, dostać się na górę — i istotnie tam dotarł; a i Nobis również — a gdy się znalazł na szczycie, przybrał postawę wspaniałą; ale Wotini ześliznął się dwa razy, pomimo swego nowego ubranka w paseczki niebieskie, które umyślnie dla gimnastyki mu sprawiono. Aby łatwiej módz włazić, wszyscy ponacierali sobie ręce kalafonią; a zaopatrywali się w nią u tego handlarza Garoffiego, który jéj dostarczał każdemu już sproszkowaną, sprzedając paczkę za solda, oczywiście bez straty dla siebie, z zarobkiem. Potém przyszła koléj na Garrona, który wlazł, żując bułkę, jakby to była rzecz najmniejsza — i sądzę, że mógłby był śmiało jeszcze na plecach jednego z nas zabrać na górę — taki to jest silny i muskularny ten byczek. Po Garronem otóż koléj Nellego.
Zaledwie zobaczono, jak objął drąg temi swemi długiemi, chudemi ramionami, natychmiast wielu chłopców zaczęło się śmiać i żartować; ale Garrone skrzyżował swoje wielkie ręce na piersiach i powiódł dokoła spojrzeniem tak wyrazistem, tak jasno dał do poznania, że, pomimo obecności nauczyciela, ani się zamyśli pięścią nauczyć rozumu, że zaraz wśród chłopców śmiech ustał. Nelli zaczął włazić na słup; niełatwo mu to szło biedakowi — twarz mu poczerwieniała mocno, oddychał ciężko, pot spływał mu z czoła. Nauczyciel rzekł:
— Dosyć, dosyć; spuść się na ziemię.
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/260
Ta strona została uwierzytelniona.