wszystkimi, tak go rozjątrzyły i popsuły nędza i bicie.
Pomimo to wszakże trzem podróżnym udało się przez ciągłe natarczywe pytania rozwiązać chłopczykowi język, tak, iż w krótkich, urywanych, pełnych goryczy słowach, mięszając hiszpańskie i francuzkie wyrazy, opowiedział im swoje dzieje. Owi trzej podróżni nie byli Włochami, ale zrozumieli mowę chłopca i trochę przez litość, trochę wskutek podniecenia przez wino, które właśnie podczas jego opowiadania popijali, dali mu każdy po parę groszy, żartując i podbudzając go do dalszéj rozmowy; a kiedy do sali weszło w tej chwili kilka pań, wszyscy trzej, chcąc się przed niemi popisać, dali mu jeszcze pieniędzy, wołając:
— Masz, chłopcze! I to dla ciebie! Bierz! bierz! — i rzucali na stół monety tak, aby dźwięczały.
Chłopiec schował wszystko do kieszeni, dziękując półgłosem, z twarzą posępną, ale po raz pierwszy z wejrzeniem wesołém i dobrém. Potem wlazł do swej alkówki, zasunął firankę i leżał cichutko, rozmyślając o swoich sprawach. Za te pieniądze mógł spożyć niejeden smaczny kąsek na okręcie, on, co od dwóch lat nic oprócz chleba, i to w niedostatecznej ilości, nie jadał; mógł
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.