Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

sobie kupić, wysiadłszy w Genui, ładne ubranko — on, co od dwóch lat chodził w łachmanach; i mógł również, oddając owe pieniądze rodzicom, zapewnić sobie nieco lepsze przyjęcie, niż to, któreby go czekało, gdyby się zjawił z pustemi kieszeniami. Te pieniądze były dlań wielkiem szczęściem. I myślał wciąż o nich, pocieszony, spokojny, ukryty za zasłoną alkowy, podczas gdy trzej podróżni rozmawiali, siedząc za stołem obiadowym, pośrodku sali drugiej klasy. Pili i mówili o swoich podróżach i o krajach, które zwiedzali, aż wreszcie rozmowa ich zeszła na Italię. Jeden zaczął wyrzekać na hotele, inny na koleje żelazne, w ostatku wszyscy trzej razem zaczęli ganić wszystko. Jeden powiedział, że wolałby po Laponii podróżować, niż po Italii; drugi — że w Italii znalazł samych oszustów i zbojów; trzeci — że urzędnicy tam nie umieją czytać.
— Naród głupi — rzekł pierwszy.
— Brudny — dodał drugi.
— Zło... — zawołał trzeci.
I chciał powiedziéć „złodziejski,“ ale nie mógł dokończyć, bo cały grad miedziaków i srebrnych półfrankówek spadł na ich głowy i plecy, rozsypując się następnie z brzękiem po podłodze i stole. Wszyscy trzej zerwali się gniewni, patrząc w górę; wtém nowa garść miedziaków, wyrzucona z siłą, ugodziła ich w same twarze.