Kapral się zatrzymał, podał mi rękę z uśmiechem; ja mu ją uścisnąłem, on się ukłonił i wyszedł.
— A dobrze go sobie zapamiętaj — rzekł jeszcze ojciec po jego wyjściu, — gdyż z pośród tysięcy rąk, jakie w życiu uściśniesz, może i dziesięciu nie będzie takich, coby jego ręki były warte.
Przed wielu laty, mały Genueńczyk, chłopak lat trzynastu, syn wyrobnika, udał się był z Genui do Ameryki — sam jeden — aby szukać swojéj matki.
Jego matka, na dwa lata przedtem, odpłynęła do Buenos-Aires, stolicy rzeczypospolitéj Argentyńskiéj, aby tam pójść w służbę do jakiego bogatego domu i w taki sposób zebrać w krótkim czasie tyle pieniędzy, ile było potrzeba do wyrwania z niedostatku jéj własnéj rodziny, która skutkiem wielu nieszczęść i niepowodzeń popadła w długi i w nędzę.
Niemało jest kobiet odważnych, które w tym samym celu taką długą przedsiębiorą podróż i które, dzięki wysokiéj płacy, jaką tam, za ocea-