anem, pobierają sługi, wracają do ojczyzny po paru latach z kilkoma tysiącami lirów. Biedna matka krwawemi łzami płakała, rozstając się z mężem i z synami, z których jeden miał lat osiemnaście, drugi jedenaście; ale odjechała pełna odwagi i najlepszych nadziei.
Podróż odbyła szczęśliwie i zaledwie stanęła w Buenos-Aires, natychmiast znalazła za pośrednictwem pewnego sklepikarza, Genueńczyka rodem, krewnego jéj męża, tam osiadłego już od lat wielu, służbę u pewnej zacnéj rodziny argentyńskiéj, która wynagradzała ją doskonale i obchodziła się z nią bardzo dobrze. Z początku, przez czas pewien, poczciwa kobieta pisywała do swoich i odbierała od nich listy dość często. Jak się byli umówili przed rozstaniem, mąż adresował listy do owego krewnego, który je wręczał kobiecie, a ona swoje odpowiedzi również oddawała sklepikarzowi, który odsyłał je do Genui, dodając i od siebie parę wyrazów.
Zarabiając osiemdziesiąt lirów na miesiąc i nie wydając nic na siebie, posyłała do domu co każde trzy miesiące piękną sumkę, którą mąż jéj, człowiek uczciwy, spłacał pomału długi najpilniejsze i odzyskiwał w ten sposób dobre imię u ludzi. A tymczasem i sam nie siedział z założonemi rękami: pracował jak mógł i był zadowolony
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/306
Ta strona została uwierzytelniona.