mi powiedziéć, gdzie ten pan mieszka. Ja umyślnie przyjechałem do Ameryki, aby odszukać matkę. Merelli przesyłał jéj nasze listy. Ja muszę znaleźć moją matkę.
— Biedny chłopcze — odpowiedziała kobieta, — ja nic nie wiem. Mogę się zapytać chłopaka z podwórza. On znał tego człowieka, który u Merellego był na usługach i wszystkie jego wypełniał zlecenia, może on będzie co wiedział.
Odeszła w głąb sklepu i zawołała na chłopaka, który zaraz przyszedł.
— Powiedz mi, proszę — spytała go kobieta, — czy nie pamiętasz, aby ten młody posługacz, co to był u Merellego, odnosił kiedy listy do kobiety, służącéj w domu pana Mequinez?
— Pana Mequinez? Pamiętam, proszę pani — odrzekł chłopak, — czasem tam listy odnosił. To na ulicy de los Artes, w głębi.
— Ach! Dziękuję, dziękuję! — zawołał Marek. — A numer... numeru nie pamiętacie? O, żeby téż mnie kto mógł zaprowadzić! Zaprowadź ty mnie, chłopcze, i to zaraz; jeszcze mam pieniądze.
I powiedział to z takim zapałem, tak gorąco, tak jakoś błagalnie, że chłopiec, nie czekając na rozkaz swéj pani, odpowiedział natychmiast:
— Dobrze, chodźmy.
I pierwszy wyszedł szybko ze sklepu.
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/318
Ta strona została uwierzytelniona.