zatrzymało się, przypatrując się biedakowi. On siedział tak długo, bardzo długo.
Naraz drgnął: tuż nad nim ktoś powiedział po włosku w lombardzkiém narzeczu:
— Co ci jest, chłopcze?
Podniósł głowę na te słowa i natychmiast zerwał się na nogi z okrzykiem zdziwienia:
— Wy tu?
Przed nim stał stary wieśniak lombardzki, z którym się był zaprzyjaźnił w podróży.
Zdziwienie wieśniaka nie było mniejszém. Ale chłopak nie dał mu nawet czasu na zapytanie i sam mu natychmiast opowiedział swoje smutne przygody.
— Teraz jestem bez pieniędzy, ot co; muszę pracować; znajdźcie mi wy jaką robotę, abym mógł zebrać parę lirów; ja będę robił wszystko, ja wiele rzeczy umiem: nosić pakunki, zamiatać ulice, mogę być za posłańca, a również i w polu pracować; będę żył o chlebie i wodzie; ale bylem mógł wyjechać prędko, bylem już raz moją matkę odnalazł. Ulitujcie się nade mną, dajcie mi robotę, wyszukajcie mi jakie zajęcie, mój dobry, mój zacny człowieku, przez miłosierdzie, na miłość Boską, bo już chyba zginę!
— Tam do licha! — rzekł wieśniak, poglądając dokoła i skrobiąc się w głowę. — Oto mi spra-
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/328
Ta strona została uwierzytelniona.