Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

swoje zdolności, myśli, życie: matki dwudziestoletnie, mężczyźni w sile wieku, staruszki zgrzybiałe — tak wzniośli i wielcy, że kwiatów tyle nie wydaje ziemia, ilebyśmy powinni złożyć na ich grobach. Tak to jesteście kochane, o dzieci! Dziś za tych zmarłych módl się; myśl o nich, myśl z wdzięcznością, a staniesz się lepszym i bardziéj serdecznym dla tych wszystkich, co ciebie kochają i dla ciebie pracują, ty mój synu, mój szczęśliwy synu, który w Dzień Zaduszny nie masz jeszcze nikogo do opłakania.

Twoja matka.

MÓJ PRZYJACIEL GARRONE.
4, piątek.

Tylko dwa dni mieliśmy wakacyj, a ja się już tak stęskniłem za Garronem, jakbym go oddawna nie widział. Im lepiéj go znam, tém bardziej go kocham, i to samo dzieje się ze wszystkimi innymi, oprócz kilku złych chłopców, którzy go nie lubią za to, iż nie da nikomu złego uczynić. Za każdym razem, gdy jakiś starszy podniesie rękę na małego, mały woła: „Garrone!” i starszy, choć silniejszy, nie śmie go uderzyć. Jego ojciec jest maszynistą na kolei żelaznéj; on późno zaczął się uczyć, bo przez dwa lata był chory. Garrone jest największy i najsilniejszy z całéj klasy — podnosi ławkę jedną ręką, ciągle coś zajada, jest dobry. O cokolwiekbądź go poproszą, czy o pióro, czy o ołówek, czy o scyzoryk, czy o papier, zaraz wszystko pożycza, albo oddaje; a nigdy nie rozmawia, ani się