— No, no, i czegóż płaczecie? — powiedziała nauczycielka — to przecie cieszyć się trzeba, a nie płakać. Proszę patrzyć: ot i córka wasza już płacze!... No cóż, zadowoleni jesteście?
Ogrodnik uchwycił obie ręce nauczycielki i dwa czy trzy razy je ucałował, mówiąc:
— Dziękuję, dziękuję, po tysiąc razy dziękuję, kochana, droga pani! I niech pani wybaczy prostakowi, że nie umie swojéj wdzięczności należycie wyrazić!
— Ale nietylko mówi — powiedziała mu nauczycielka, — wasza córka umie również pisać, umie rachować, zna nazwy wszystkich przedmiotów, któremi zwykle się posługujemy i które widzi dokoła siebie. Umie nieco historyi i geografii. Teraz jest w klasie normalnéj. Kiedy przejdzie jeszcze dwie inne klasy, będzie umiała daleko więcéj. Wyszedłszy z zakładu, będzie już mogła zapracować na życie. Mamy już takich głuchoniemych, którzy są w sklepach, usługując kupującym, i pełnią swoje obowiązki tak dobrze jak i inni.
Ogrodnik znowu się zdumiał. Zdawało się, że mu się po raz drugi zamąciło w głowie. Popatrzył na córkę i podrapał się w czoło. Jego twarz miała taki wyraz, jakby jeszcze o coś chciał pytać.
Wówczas nauczycielka zawołała stróża i powiedziała mu:
— Proszę mi zawołać jednę z dziewczynek z przygotowawczéj klasy.
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/372
Ta strona została uwierzytelniona.