Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/373

Ta strona została uwierzytelniona.

Stróż wrócił po chwili z dziewczynką głuchoniemą lat ośmiu czy dziewięciu, która zaledwie od kilku dni była w zakładzie.
— Oto jest — rzekła nauczycielka — jedna z tych, którym wykładamy same początki naszéj metody. Tak się to robi. Chcę, aby mi powiedziała e. Niech pan uważa.
Nauczycielka otworzyła usta, jak się je zawsze otwiera, aby wymówić głoskę e, i na migi pokazała dziewczynce, aby i ona otworzyła usta tak samo. Dziewczynka usłuchała. Wówczas nauczycielka dała jéj znak, aby wydobyła głos. Ta wydała głos, ale zamiast e powiedziała o.
— Nie — rzekła nauczycielka, — to nie tak.
I wziąwszy obie ręce dziewczynki, położyła z nich jednę, otwartą, na gardle, a drugą na piersiach i powtórzyła e. Dziewczynka, czując pod rękami ruch gardła i piersi nauczycielki, otworzyła usta jak przedtém i wymówiła doskonale e. W taki sam sposób nauczycielka kazała jéj powiedziéć c i d, trzymając ciągle obie małe rączki na swojém gardle i piersiach.
— A teraz zrozumieliście, mój dobry człowieku? — spytała.
Ogrodnik zrozumiał; ale zdawało się, iż więcéj się zdziwił, niż zrozumiał.
— I w taki sposób uczą mówić? — zapytał po chwili rozmyślania, patrząc na nauczycielkę. — Macie panie dość cierpliwości, aby w ten sposób uczyć mówienia, tak powoli, i to wszystkie głuchonieme, ile ich tu jest? każdą zosobna, i to przez rok cały? przez całe lata?... Ależ na to trzeba być