Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/377

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie, ja go zostawiam, niech się co chce dzieje — odrzekł ogrodnik stanowczo; — potém zobaczym.
Ale nauczycielka włożyła mu sama pieniądz do kieszeni, nie dając mu tyle czasu, by się mógł obronić.
I wówczas już nie nastawał, tylko głową pokiwał; a potém, szybko posławszy ręką całusa nauczycielce i głuchonieméj dorosłéj i pochwyciwszy ramię córki, niemal wybiegł z nią za drzwi, mówiąc:
— Chodź, chodź, dziecko moje, biedna moja niemowo, skarbie mój drogi!
A córka zawołała swoim grubym głosem:
— O, jak pię-knie świe-ci słoń-ce!