Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

stronach, ozdobionych rysunkami piórem, na marginesach, dla swojéj matki, która często po niego przychodzi i jest taka wysoka i tęga, jak i on, i bardzo miłą, ma twarz. Nauczyciel co chwila spogląda na niego, a za każdym razem, gdy obok niego przechodzi, klepie go ręką po karku, jak łagodnego, dobrego byczka. Ja go bardzo kocham. Tak mi przyjemnie, gdy w mojéj dłoni ściskam tę jego wielką, niedziecinną, prawie męzką rękę. I wierzę w to święcie, iż życie by bez wahania naraził, aby ratować towarzysza, że dałby się nawet zabić, aby go obronić; widać to jeszcze z jego oczu; a i ten głos jego gruby, niby gniewny, właśnie dlatego że gruby, miły jest jednak, bo znać to zaraz, iż z poczciwej piersi wychodzi.


WĘGLARZ I PAN.
7, poniedziałek.

Nigdyby z pewnością, nie powiedział tego Garrone, co powiedział wczoraj Karol Nobis Bettiemu. Ten Nobis jest dumny, bo jego ojciec jest wielkim panem: pan to wysoki, z dużą, czarną brodą, bardzo poważny; przychodzi niemal codzień sam po syna. Wczoraj rano Nobis posprzeczał się o coś z Bettim, jednym z najmłodszych w klasie, synem węglarza, i, nie wiedząc już, co mu odpowiedzieć, gdyż niesłusznie nań napadł, rzekł głośno:
— Twój ojciec jest hołysz i nicpoń!