Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/381

Ta strona została uwierzytelniona.

z ich gór. Jeszcze przeciągali alpejscy strzelcy, gdy przebiegł szmer i jakby dreszcz radosny wśród tłumu i oto bersalierowie, stary dwunasty batalion, pierwsi żołnierze, co weszli do Rzymu przez wyłom w bramie Pia, smagli, żywi, lekcy, z rozwiewającemi się pióropuszami, przeszli jak fala czarnego potoku, napełniając plac ostremi trąb dźwiękami, które obijały się o mury jakby okrzyki radości. Lecz głosy te zostały pokryte hałasem głuchym, przerywanym, który zapowiadał zbliżenie się artyleryi polowéj, i wówczas przeciągnęli, wspaniale siedząc na wysokich skrzyniach, ciągnionych przez trzysta par koni ognistych, piękni żołnierze o żółtych sznurach i długie działa ze stali i spiżu, połyskujące na lekkich swych łożach, które podskakiwały i huczały, że aż ziemia drżała. Potém przeciągnęła powoli poważna, piękna w swym szyku i stroju, zdającym się świadczyć, że do trudu i znoju stworzona, ze swymi wielkimi żołnierzami, ze swemi dużemi mułami, ciężka artylerya górska, która śmierć i przerażenie niesie, gdzie tylko na wyżyny może się wspiąć ludzka noga. I nareszcie przeleciała cwałem, hełmami połyskującemi w słońcu, z podniesionemi lancami, z chorągwiami rozpostartemi, kołyszącemi się z wiatrem, lśniąca od srebra i złota, napełniając powietrze brzękiem broni i rżeniem koni, piękna konnica genueńska, która szalała jak wicher na dziesięciu polach bitew od Santa Lucia do Villafranca.
— Jakież to piękne! — zawołałem.
Ale mój ojciec zrobił mi niemal wymówkę — na te wyrazy i rzekł: