długo ze świecą w ręku przy twojém łóżeczku, patrząc na ciebie, a potém zdobywając się na wysiłek woli, taki znużony i smutny powraca do pracy; i tego nie wiesz, że często on ciebie szuka i przebywa z tobą, bo ma jakąś gorycz na sercu, bo go spotkało jakieś zmartwienie, jakaś przykrość, od których żaden człowiek na świecie wolnym być nie może, — i szuka ciebie jako przyjaciela, aby się pocieszyć, uspokoić, zapomniéć i w twojém przywiązaniu odzyskać pogodę i męztwo. Pomyśl więc, jaką on boleść czuć musi, kiedy zamiast przywiązania, zamiast miłości, natrafia w tobie na obojętność i nieuszanowanie! Nie plam siebie już nigdy tą ohydną niewdzięcznością! Pomyśl, iż nawet gdybyś był dobry jak święty, nie zdołałbyś nigdy dostatecznie nagrodzić tego, co uczynił i czyni dla ciebie. A i o tém myśl również — na życie rachować nie można: — jakieś nieszczęście mogłoby ci wydrzéć ojca teraz, niedługo, gdy jeszcze jesteś dzieckiem, za dwa lata, za miesiąc, jutro nawet. Ach! biedny mój Henryku, spostrzegłbyś, jakby się wówczas wszystko dokoła ciebie odrazu zmieniło, jakby ci się dom nasz pustym i smutnym wydal z tą twoją matką ubraną w żałobę! Idź, synu, idź do twego ojca, jest on obecnie w swoim pokoju, pracuje; idź cicho, na palcach, aby nie usłyszał twego wejścia; idź, połóż mu czoło na kolanach i proś go, aby ci przebaczył i pobłogosławił.
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/388
Ta strona została uwierzytelniona.