Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/390

Ta strona została uwierzytelniona.

darli. Prekossi gwizdał. Nigdy dotąd nie słyszałem, aby wygwizdywał. Koretti syn... ach, i czegóż on przez drogę nie robił! wszystko umie, wszystko potrafi. Tym swoim nożykiem zakrzywionym, a długim na cal, robi koła młyńskie, widły, fujarki i nadto chciał jeszcze nieść nasze rzeczy, — był tak obciążony, iż pot spływał mu po twarzy; ale pomimo to nic ze swój żywości nie stracił, był zwinny, rzeźki jak młode koźlątko. Derossi przystawał w drodze co chwila, aby nam mówić nazwy roślin i owadów; ja nie pojmuję doprawdy jak on może tak wszystko pamiętać i wiedziéć. A Garrone zajadał bułkę w milczeniu; lecz nie ma on już tych swoich dowcipków wesołych, co dawniéj, biedny Garrone, od czasu, jak stracił matkę. Zawsze jednak tak samo jest dobry: kiedy ktoś z nas, naprzykład, nie potrafił rozpędzić się tak, aby jaki rów przeskoczyć, on biegł naprzeciw niemu i rękę doń wyciągał; a kiedy spostrzegł, iż Prekossi boi się krów, gdyż go jedna z nich, gdy był mały, ubodła, stawał przed nim i zasłaniał go sobą za każdym razem, gdy napotkaliśmy krowę. Doszliśmy aż do Santa Margherita, a potém dalejże w dół z pagórka, po pochyłości, w podskokach, przewracając się, tocząc się jak piłki, goniąc się i śmiejąc. Prekossi, natknąwszy się na jakiś krzak ciernisty, podarł sobie ubranie i zawstydzony stanął jak wryty, patrząc na podartą, zwisającą szmatę; lecz Garoffi, który ma wiecznie pełno szpilek, pozatykanych w wyłogach kurteczki, tak mu je zgrabnie pospinał, iż znaku rozdarcia prawie nie było, — i Prekossi, powiedziawszy mu kilka razy przy