Pomiędzy podróżnymi trzeciéj klasy, na przedzie okrętu, był chłopiec włoski lat dwunastu, mały na swój wiek, ale krzepki Sycylijczyk, o typowej twarzy, tchnącéj powagą i męztwem. Siedział sobie samotnie, na uboczu, przy maszcie, na zwoju lin, obok starego tłomoczka, który zawierał w sobie całe jego mienie i na którym opierał rękę. Twarzyczkę miał ciemną, włosy czarne, długie, kędzierzawe, które mu aż na ramiona spadały. Ubrany był ubogo, otulony w jakąś starą, podartą chustkę, czy téż derkę wełnianą, z torebką podróżną, przewieszoną przez ramię. Patrzył dokoła w zamyśleniu na podróżnych, na statek, na majtków, którzy, biegając, uwijali się po pokładzie, i na morze wzburzone. Wyglądał na chłopca, którego spotkało niedawno jakieś okropne rodzinne nieszczęście, miał twarz dziecinną, wyraz dorosłego mężczyzny.
Wkrótce po wypłynięciu z portu jeden z żeglarzy, Włoch o siwych włosach, zjawił się na przodzie statku, prowadząc za rękę dziewczynkę, i stanąwszy przed małym Sycylijczykiem, powiedział:
— Masz towarzyszkę podróży, Maryuszu.
Potém odszedł.
Dziewczynka usiadła na stosie lin, obok chłopca.
Popatrzyli na siebie.
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/403
Ta strona została uwierzytelniona.