— Ja nie wiem.
— Ja kończę lat trzynaście na Boże narodzenie — powiedziała dziewczynka.
Potém dzieci zaczęły rozmawiać o morzu, o ludziach, którzy je otaczali. Przez dzień cały siedziały obok siebie, zamieniając od czasu do czasu jakie słówko. Podróżni mieli je za brata i siostrę. Dziewczynka robiła pończochę, chłopiec myślał; morze stawało się coraz bardziéj wzburzone. Wieczorem, w chwili gdy się dzieci miały rozstać, udając się na spoczynek, dziewczynka powiedziała do Maryusza:
— Śpij dobrze!
— Oj, nikt téj nocy dobrze spać nie będzie, biedne dzieciaki! — zawołał stary majtek, Włoch, przebiegając obok i śpiesząc na wezwanie kapitana statku.
Chłopiec miał właśnie powiedzieć swojéj przyjaciółce: „Dobranoc,” kiedy silna fala, wpadając niespodzianie na pokład, obaliła go, oblała i cisnęła nim o ławkę.
— O Matko Boska! krew! krew! — zawołała dziewczynka, rzucając się ku niemu.
Podróżni, którzy co żywo chronili się pod pokład, nie zwrócili na to uwagi. Dziewczynka uklękła obok Maryusza, który był ogłuszony i odurzony przez falę, otarła mu skrwawione czoło
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/406
Ta strona została uwierzytelniona.