Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.




NAUCZYCIELKA MEGO BRATA.
10, czwartek.

Syn węglarza, o którym pisałem, był uczniem. nauczycielki Delkati, która przyszła dziś odwiedzić mego braciszka, bo jest nieco niezdrów, i ubawiła nas, opowiedziawszy, jak to matka tego chłopczyka, przed dwoma laty, przyniosła jéj do mieszkania pełen fartuch węgli, aby w ten sposób podziękować za to, iż syn jéj dostał medal, i jak w żaden sposób biedaczka nie chciała zabrać napowrót owych węgli i niemal płakała, gdy jéj przyszło wracać z pełnym fartuchem do domu. Opowiedziała nam również, jak od innéj kobiety dostała raz pęk kwiatów bardzo ciężki, a wpośród owych kwiatów była spora kupka soldów, zawiązanych w gałganku. Słuchając jéj, uśmieliśmy się serdecznie, a mój braciszek, rozweselony, wypił lekarstwo, którego przedtém brać nie chciał. Jakaż to wszakże anielska cierpliwość potrzebna z temi dziećmi z piérwszéj wstępnéj klasy, które wszystkie są szczerbate, jak dziady, które nie wymawiają ani r, ani s; przytem jedno kaszle, drugiemu krew leci z nosa, trzeciemu spadły z nóg trzewiki pod ławkę, ten beczy, bo się zakłół piórem, — ów płacze, iż zamiast kajetu numer pierwszy kupił kajet numer drugi. W klasie pięćdziesięcioro takich, co nic nie umieją, z rączkami jak z masła, — a tu wszystkich trzeba pisać nauczyć. Przynoszą z sobą w kiesze-