Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/418

Ta strona została uwierzytelniona.

A kiedy spostrzegał, że który z uczniów tracił odwagę i ufność w swe siły, wówczas, aby mu dodać otuchy i pobudzić do śmiechu, otwierał usta tak szeroko, jakby go chciał poźrzéć, naśladując lwa. Około jedenastéj, spojrzawszy w dół przez okno, zobaczyłem wielu rodziców i krewnych, którzy przechadzali się niespokojni i niecierpliwi tam i nazad po chodniku; był pomiędzy nimi ojciec Prekossiego, w swéj niebieskiéj bluzie, przed chwilą przybyły z kuźni, jeszcze cały uczerniony od węgli; była matka Krossiego, przekupka warzyw; matka Nellego, czarno jak zawsze ubrana, która nie mogła ustać na jedném miejscu z niepokoju. Przed samém południem przyszedł mój ojciec i podniósł oczy na okna — drogi mój ojciec! O południu wszyscy już skończyli z zadaniem. Jakiż to widok był przy wyjściu! Rodzice i krewni śpieszyli na spotkanie chłopców, aby pytać, przeglądać kajety, porównywać ich pracę z pracami towarzyszy.
— Ile działań? Jakie zadanie? A suma? A odpowiedź? A dziesiętne ułamki?
Wszyscy nauczyciele chodzili spiesznie od jednego do drugiego z pytających, wołani ze wszystkich stron jednocześnie. Mój ojciec wziął mi natychmiast z rąk zadanie, zrobione na brudno jeszcze, z poprawkami i przekasowywaniami, popatrzył i rzekł:
— Dobrze!
Obok nas stał kowal Prekossi, który patrzył również na pracę syna, trochę pomieszany, zakło-