ni kawałki lukrecyi, guziki, koreczki od flaszek, cegłę sproszkowaną, najrozmaitsze drobne przedmioty, a nauczycielka musi je rewidować, — ale umieją dobrze ukrywać swoje skarby, chowają je nawet i w trzewiki. Uwagi nie mają za grosz; byle duża mucha wleciała przez okno, już się wszczyna zamęt nieopisany, a w lecie przynoszą do szkoły trawy przeróżne i kwiatki, które latają po klasie, wpadają do kałamarzy, a następnie plamią kajety atramentem. Nauczycielka musi im w klasie zastępować mamę, pomagać im ubrać się, obwiązywać zakłóte paluszki, zbierać po podłodze pogubione czapki, baczyć, aby sobie nie zamieniały płaszczyków, bo gdy się to stanie, zaraz piszczą i krzyczą. Biedna nauczycielka! A jeszcze matki przychodzą z wymówkami: „Proszę pani, dlaczego to mój chłopiec zgubił pióro? — Czémże się to dzieje, iż moje dziecko niczego się dotąd nie nauczyło? — Czemu pani nie dała nagrody memu, co tak wiele umie? — Czemu pani nie każe wyjąć z ławki gwoździa, o który mój Piotrek rozdarł sobie majtki?“ Czasami gniew i rozpacz ogarnia nauczycielkę mego braciszka, gdy żadną miarą nie może poradzić z dzieciarnią; wówczas gryzie siebie w palce, aby, jak powiada, nie dać nic poznać po sobie; czasem cierpliwość ją opuszcza, po chwili jednak już tego żałuje i głaska i pieści dziecko, które wykrzyczała; wypędza urwisa ze szkoły, ale sama płacze i niemal się kłóci z rodzicami, którzy dzieciom swym za karę nie dają obiadu.
Nauczycielka Delkati, młoda, wysoka, ładnie ubrana, włosy ma czarne i jest taka żywa jak
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.