Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

radzę? Powiem mu prosto, iż musiałem drzewo piłować. Ot, wszystko to mniejsza, ale żeby mama prędzej wyzdrowiała, to grunt. Dziś ma się lepiéj, dzięki Bogu. Jutro, jak kur zapieje, siadam do gramatyki. Otóż masz, wóz z karczami! Daléj do roboty!
Wóz pełen karczów zatrzymał się przed sklepem. Koretti wybiegł na ulicę, aby zawrócić się z człowiekiem, będącym na wozie, potém wrócił.
— Teraz nie mogę ci dotrzymywać towarzystwa — powiedział do mnie. Do widzenia, do jutra. Dobrześ zrobił, żeś do mnie wstąpił. Wesołej przechadzki! Szczęśliwyś ty, Henryku!
I uścisnąwszy mi rękę, pośpieszył do wozu, porwał pierwszy karcz z brzegu i począł znów biegać od wozu do sklepu i od sklepu do wozu, z twarzą świeżą jak róża, wyglądającą z pod futrzanéj czapeczki, a taki żwawy, że aż miło było nań patrzéć. „Szczęśliwyś ty!“ on mi powiedział. Ach! nie, Koretti, nie: tyś jest szczęśliwszy, bo więcej się uczysz i pracujesz, boś jest bardziéj użyteczny ojcu i matce, boś ty lepszy, sto razy lepszy ode mnie, drogi mój towarzyszu.


KOATTI.
18, piątek.

Koretti był dziś bardzo zadowolony, bo z rana na miesięczny egzamin przybył jego nauczyciel z drugiéj klasy, Koatti, słuszny mężczyzna, o wło-