Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

świętujecie zimę, dzieci. Pomyślcie o tysiącach istot, dla których zima niesie śmierć i nędzę.

Twój ojciec.

MURARCZUK.
11, niedziela.

Murarczuk przyszedł dziś, cały ubrany w stare odzienie swego ojca, na którem znać jeszcze było ślady wapna i gipsu. Mój ojciec pragnął, bardziej jeszcze niż ja, aby przyszedł. Ileż nam sprawił przyjemności! Zaraz w sieni zdjął swój stary kapelusz, mokry od śniegu, i schował go do kieszeni; potém szedł naprzód, tym chodem niedbałym, opieszałym, jaki jest właściwy znużonym robotnikom, zwracając to w tę, to w owę stronę swoją twarzyczkę, okrągłą jak jabłuszko, z tym nosem podobnym do kartofla; a kiedy się znalazł w jadalnym pokoju i, powiódłszy wzrokiem dokoła, utkwił go następnie w obrazie, który przedstawia Rigoletta, garbatego nadwornego błazna, zrobił nagle tę swoją śmieszną minkę, zwaną „pyszczek zajęczy.” Niepodobna się nie rozśmiać, gdy zrobi tę minę. Zaczęliśmy się bawić drewnianemi cegiełkami. Ma on dziwną łatwość w budowaniu wież i mostów, które cudem zdają się trzymać, i pracuje nad tém uważnie, z namysłem, z cierpliwością dorosłego człowieka. W przerwach téj roboty, pomiędzy jedną wieżą a drugą, opowiadał mi o swojéj rodzinie: mieszkają na podda-