nowłosą główką syna i widział, jak pióro biegało po papierze — i w jednej chwili wszystko odgadł, wszystko przypomniał, wszystko zrozumiał, a żal i boleść i rozczulenie niezmiernie wstrząsły mu duszą i trzymały go tam nieruchomie, jak przykutego za krzesłem jego dziecka. Nagle Julek krzyknął przeraźliwie — dwoje ramion konwulsyjnie ścisnęło mu głowę.
— Ach, tato! tato! przebacz! przebacz! — zawołał, poznając swego ojca po płaczu.
— Ty mi przebacz — odrzekł ojciec, łkając jak dziecko i pokrywając mu czoło pocałunkami. — Zrozumiałem wszystko, wiem wszystko... to ty, ty mi przebacz, drogie, święte dziecko moje! Chodź, chodź ze mną!
I poprowadził go, a raczéj go zaniósł do łóżka jego matki, która już nie spała, popchnął go w jej ramiona i powiedział:
— Uściskaj tego syna, tego anioła, który od czterech miesięcy nie śpi i pracuje za mnie, a ja mu serce zakrwawiam, jemu, który na chleb dla nas zarabia, a on milczy cierpliwie!
Matka przycisnęła go do piersi, nie mogąc czas jakiś słowa wymówić, potém rzekła:
— Idź spać natychmiast, dziecko ty drogie, idź spać, wypocznij! Zanieś go do łóżka.
Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.