A serce smutek i żałoba tłoczy,
Już mi do płaczu łez nie pozostaje,
Boje wyléwam od nocy do ranka
Po stracie!... czyjej?... zdrajcy nie kochanka!...
Ileżkroć razy te gaje zielone
Nasze, niestety, przysięgi słyszały,
Moje i w myśli i w sercu utkwione,
A jego?.. jego... z wiatrem uleciały!
Nie — on niegodny, by go krakowianka
Imieniem jeszcze nazwała kochanka.
Ach! jakażto pieśń szczytna śpiące serce budzi,
I tyle razem uczuć ożywia w mém łonie?
Czuje jak krew się burzy, oko żarem płonie,
I myśl śród tłumu ludzi, zapomina ludzi.
Nagle piosnka nadziei smętną duszę łudzi,
I w rzewném upojeniu łzę tęsknoty ronię:
To znowu pieśń ojczysta wszystkie czucia studzi,
I jedno święte czucie w polskiém wskrzesza łonie.
Dusza siłą tych pieśni porwana do góry,
Na skrzydłach harmonii w niebiosa ulata,
Aby się tam pobratać z anielskiémi chóry.