Strona:Pamiętniki do panowania Augusta III i Stanisława Augusta.djvu/28

Ta strona została przepisana.

i obietnicami do ucha łask swoich niepłonnych. Ten tylko raz jeden w calém życiu swojém służył dobru publicznemu, prócz którego oko ludzkie niewidziało go na żadnéj funkcyi. Zanurzony w próżnowaniu, rozrywkach i pijaństwie, domowemi nawet interesami nielubił się zatrudniać, poleciwszy o tém staranie kommissarzom i plenipotentom. Mieszkał pospolicie w Dubnie, przejeżdżając się czasem do Lubomirskich, krewnych bliskich swoich. Żonę miał piękną panią i wspaniałą, Denhofównę z domu, wielkiéj także fortuny dziedziczkę. Lecz jakimsiś wstrętem, wkrótce po ożenieniu, do niéj i do wszystkich kobiet przejęty, niemieszkał z nią, lubo na oko, ze swawoli pustéj, nie z podniety miłosnéj, umizgał się do białéj płci i koperczaki natrętne stroił, aż do urazy wstydu. Obmiotem passyi jego był jakiś hoży młodzieniec, na którego wysypywał niemal wszystkie skarby swoje. Ten władał sercem jego, odzierał książęcia z pieniędzy, z klejnotów i z tego wszystkiego, co mu się podobało. Nic niepowściągło faworyta od takowych grabieży, tylko jedna bojaźń odwrotu szczęścia, na niebezpiecznych fundamentach stojącego. Choć jednak wypadł z łaski faworyt, odchodził ze wszystkim nabytkiem; — przeto każdy, który wpadł w to szczęście, uwijał się rączego z łaskami książęcemi, póki pole przepiórce służyło. Wielu z tych faworytów wyszło na słusznych obywateli i majętnych panów. Jeden tylko, Kazimierz Chyliński, doznał losu przeciwnego; — odarty ze wszystkich zbiorów, okuty w kajdany, i do gdańskiego cuchthauzu odesłany, w którym pokutował lat dwanaście; — wypuszczony ztamtąd, ale do majątku nieprzypuszczony, po śmierci Pawła Sanguszka, marszałka w. ks. litewsk,, ojca ordynata, który to ojciec wstręt czyniąc synowi do podobnych faworytów i chcąc go nakłonić do mieszkania z żoną, taki bankiet sprawił Chylińskiemu. Ale to nie nienadało: — sprowadzona zona do Dubna, nieodbierając od męża żadnych dowodów małżeńskich, prócz jednego „dzieńdobry“ zrana, a „dobranoc“ na wieczór, pomieszkawszy przy nim w osobnych appartamentach z pół roku, odjechała nazad do swego Baranowa, z którego była sprowadzona. Ojciec nieśmiał syna ostrzéj gromić, obawiając się, aby, wziąwszy go w kuratelę, — sposób jedyny do powściągnienia jego rozpusty — niedał pochopu Lubomirskim do wydarcia mu ordynacyi, jako sukcesserom prawym do całej fortuny po tym Sanguszku bezdzietnim, gdyby przez kuratelę