brami. Sanguszko, wyzuty z dóbr, szukał klemencyi u króla i u hetmana, nieodstępując jednak od donacyi raz uczynionej. Zmiłowali się nareszcie nad nim panowie przeciwni, mianowicie hetman, a król, jako pan dobry, polskich zaś interesów mało pojmujący, pozwolił na wszystko, czego po nim żądano. Rewokował administracyą, hetman wojska z ordynacyi wyciągnął, więc znowu ksiązę Sanguszko stał się jéj panem. Donataryuszowie zaś, wypłoszeni od hetmana, więcéj w nią wkraczać nieśmieli, i tak ta burza, kilka lat kłócąca panów, ustała. Po śmierci Sanguszka, pod panowaniem Stanisława Augusta, sejmowym wyrokiem ordynacya pomieniona została podzieloną na kijka przeorstw kawalerów maltańskich, na regiment pieszy nowy, który dano książęciu Kalixtowi Ponińskiemu, i na dziedziczne dobra, z miastem Dubnem oddane książęciu Lubomirskiemu, Sanguszkowi krwią najbliższemu.
1755. roku stanął w granicach polskich ostatnich dni miesiąca Lutego poseł turecki, z oznajmieniem o wstępie na tron ottomański nowego sułtana i z oświadczeniem jego przyjaźni ku królowi i rzeczypospolitéj polskiéj. Odprawił audyencyą swoją najprzód u samego króla w pałacu saskim, a potem w senacie w zamku około ostatnich dni Maja lub piérwszych Czérwca w Warszawie, do któréj wjechał zwyczajem swego narodu konno, w assystencyi swoich Turków po podróżnemu ubranych, za któremi szła kareta poselska w kilka koni zaprzężona. Był to zaś wóz prosty, jak nasza bryczka furmańska, ponsowém suknem aż do szynklów opuszczonem przykryty, za którym wlokła się reszta motłochu tureckiego w krótkich siérmiężkach z piersiami rozmamanemi, w szerawarach płóciennych, w zawojach brudnych. Sam poseł, poważny starzec z brodą siwą i kilku innych przy nim, był dobrze ubrany, siedział na koniu siwym, nie wielkim, sprawnym, w bogatém siedzeniu z buńczukiem u łba. Konwojowały go dwie chorągwie polskie przedniéj straży, jedna przed nim, druga za jego czeredą wolnym krokiem postępując. Zajechał do pałacu hetmana wielkiego koronnego, zkąd po przywitaniu zaprowadzony był do kwatery dla siebie wyznaczonéj.
Gdy w kilka dni odprawiał audyencyą u króla i senatu, nie jechał na swoim koniu, ale na królewskim bogato i ko-