Dnia 19 grudnia 1934 r. na zebraniu Rady Miejskiej wniosłam następującą interpelację:
„Po zakończeniu Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu 1929 r. sprowadziło się na tereny powystawowe około 30 rodzin i zajęło pawilony w ciągu dwu dni w sposób niedostrzeżony przez Zarząd Miejski. Urządzono prowizoryczne przepierzenia i zapoczątkowano w ten sposób tworzenie się tzw. „Wesołego Miasteczka“. Zapoczątkowały tę akcję rodziny wyeksmitowane z domów prywatnych, a ich śladem poszła najprzeróżniejsza nędza z całego miasta. Wprowadzali się bezrobotni z licznymi rodzinami, nieślubne matki ze swymi dziećmi, samotne kobiety i mężczyźni niezbyt wyraźną drogą zdobywający środki utrzymania. Wprowadzali się wreszcie ci, którzy w uczciwy sposób pracują na życie, lecz głód mieszkaniowy zmusza ich do szukania dachu nad głową na „Wesołym Miasteczku“.
Ci co znaleźli pomieszczenie przy oknach pawilonów wystawowych, chociaż cierpią niesłychanie z powodu mrozów w swoich izdebkach, których ścianki są aż nadto przewiewne, ci jeszcze znajdują się w szczęśliwym położeniu, gdyż mają trochę światła i powietrza. Najgorsze są nory bez okien na zewnątrz, wybudowane wewnątrz dużych hal powystawowych. Wentylacja odbywa się przez długi cuchnący korytarz lub okno umieszczone w suficie izdebki, a wychodzące na halę.
W norze takiej, posiadającej powierzchnię 3×4 metry, widziałam rodzinę składającą się z chronicznie chorego dziadka, babki, rodziców i 5 drobnych dzieci. Zaduch w takim pomieszczeniu panuje tak wielki, że człowiek wchodzący tam ze świeżego powietrza dostaje zawrotu głowy i mdłości. Z kanalizacją, wyrzucaniem śmieci też różnie bywa.
Na terenach „Wesołego Miasteczka“ mieszka obecnie 2.200 osób, dzieci i dorosłych, razem około 750 rodzin. Warunki mieszkaniowe, w jakich wzrasta to nowe pokolenie „Wesołego Miasteczka“, są więcej niż opłakane. Jakich obywateli dostarczy miastu za 10 lat te 750 rodzin wychowujących swoje dzieci wśród takich warunków?“
Przepisuję z prasy część owej interpelacji, która w końcu 1934 roku wywołała w Poznaniu zrozumiały oddźwięk.
Na posiedzeniu klubu radzieckiego, do którego należałam, zgłosiłam się na ochotnika w celu wniesienia jej na plenum. Zbyt wiele nędzy leczyłam na „Wesołym Miasteczku“, aby to się nie skomulowało we mnie w jakiś widomy znak protestu. Bo — proszę zważyć:
Wzywa mnie do siebie kobieta. Roznosicielka gazet. Adres: Chocirzewskiego 88, pawilon 291
Mam odwiedzić chorych we wsi Marcelin, więc też po drodze zajeżdżam do chorej. Dzielnica Poznania, którą cała Polska wspomina z 1929 roku, jako miejsce wspaniałych pawilonów wystawowych i miłych rozry-
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/103
Ta strona została przepisana.
„Wesołe miasteczko“.