— Przepraszam, ale co panią ma zabić?
— No, ten okropny kaszel.
— Zobaczymy. Pani będzie łaskawa się rozebrać.
Stwierdzam istotnie, że pacjentka ma zapalenie oskrzeli. Ordynuję szereg energicznie działających leków i jak mogę uspakajam chorą.
— Nic pani nie grozi. Kaszel przejdzie — mówię łagodnie.
— Tak, ale ja od tego kaszlu głuchnę, coraz bardziej źle słyszę.
Kieruję więc chorą ponadto do specjalisty, a po tygodniu widzę ją znów u siebie. W pięknych oczach już tym razem całe morze niechęci. Mówi, że kaszel okropny ma nadal, a lekarstwa na uszy, zapisane jej przez laryngologa, nic nie pomogły.
— Ja nie wiem, czym się to skończy. Ja mam gruźlicę.
— Ale przecież w pani rodzinie nikt nie chorował. Ma pani 35 lat. Nic pani nie odpluwa, gorączki ani śladu, dobrze pani wygląda, więc kaszel na pewno minie.
Mimo to przesyłam chorą do prześwietlenia płuc. Otrzymuję odpowiedź: „Płuca o cechach rozedmowych. Zmian naciekowych w miąższu płucnym brak“.
Kiedy chora przyszła ponownie i pokazałam jej wynik prześwietlenia płuc, ujrzałam w oczach niedowierzanie i pogardę.
— E tam, takie prześwietlanie! Ledwie tylko stanęłam pod aparatem, doktór spojrzał i już. Trwało to może jedną minutę. Wiadomo, co tam w Ubezpieczalni za prześwietlanie. Przecież pani sama stwierdziła, że ja mam jakąś chorobę płuc — dodaje z wyrzutem.
— Ależ tak, proszę pani. Pani jest chora, ale nie na gruźlicę. Ma pani zapalenie oskrzeli i skłonność do rozedmy płuc. Ale to minie. Stale będzie przecież pani pod opieką lekarską — tłumaczę jej cierpliwie.
Za parę dni ponowna wizyta i oświadczenie:
— Okropnie się denerwuję. Nie rozumiem, a chciałabym wiedzieć, co to jest ta rozedma. Mam przy tym straszny ból głowy.
Badam więc chorą znowu i widzę, że furczenia oraz świsty z płuc ustąpiły. Mówię więc, jak mogę, najdelikatniej:
— Rozumiem, że pani cierpi i ból głowy pani dokucza, ale kaszel chyba teraz ustąpił.
Chora, zadowolona, że uwierzyłam w jej straszne męki, przytakuje:
— Tak, rzeczywiście, od tygodnia nie kaszlę, ale po nocach nadal nie sypiam. Proszę więc pani doktór o obszerne wyjaśnienie, co to jest ta rozedma płuc.
W poczekalni czeka około 12 osób, które zaczynają się niecierpliwić. Mówię więc do pacjentki:
— Proszę pani, objaśnię to pani kiedy indziej. Proszę mi zaufać, nic pani nie grozi. Niech pani przyjdzie za tydzień.
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/114
Ta strona została przepisana.