Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/117

Ta strona została przepisana.
Kiła.

Zaczęło się od razu od małej awantury. Pan, bardzo przystojny, wysoki brunet, okazał mi brązową legitymację Ubezpieczalni, z której wynikało, że mieszkał on w zupełnie innym rejonie, niż mój.
— Dlaczego pan nie zgłosił się do swego lekarza domowego? — zapytałam.
— Bo pani jest moim lekarzem domowym.
— Ależ ja na ulicy Myśliwieckiej nie ordynuję.
— Bo ja przed tym tam mieszkałem, obecnie zaś mieszkam w pani rejonie — odpowiada.
— Dobrze — mówię. — Udzielę panu tak zwanej porady jednorazowej. Tym nie mniej jednak proszę o przyniesienie następnym razem odcinka zameldowania.
Pacjent był bardzo niezadowolony.
— To dziwne. Przychodzę się leczyć, a tu jakieś formalności.
— Cóż panu na to poradzę. Nie mogę przecież leczyć każdego, kto się zgłosi z legitymacją, a nie mieszka w moim rejonie. I tak mam znaczną ilość chorych, którzy często się zgłaszają. Sam pan czekał godzinę. Zresztą — przystąpmy do badania. Co pana boli?
Popatrzyłam na bladą twarz pacjenta, jego pożółkłe ręce i dostrzegłam na twarzy wyraz zmęczenia i niechęci w oczach.
— Nie wiem, co mi jest. Jestem osłabiony.
— Czy przechodził pan jakieś choroby? — pytam.
— Nic specjalnego — odpowiada.
Od razu z pierwszego badania wynikało, że pacjent ma zapalenie aorty. Przyjrzałam się choremu uważnie.
— Kiedy pan zachorował na kiłę? — zapytałam zdecydowanym głosem.
Chory był bardzo zaskoczony.
— Pan jest chory, musi się pan wyleczyć. Proszę więc powiedzieć, czy się pan już leczył i czy były robione analizy krwi?
Pacjent, zaskoczony tym wszystkim, rozpoczął opowiadanie, które ułatwiło mi rozpoznanie i leczenie. Przed 10-ciu laty zaraził się kiłą i przez 6 lat nie leczył się. Po tym przeszedł sześć kuracji przeciwkiłowych. Badanie krwi na reakcję Wasermana dało wynik ujemny, natomiast badanie płynu mózgowo-rdzeniowego podobno dodatni.
— Czego pan o tym od razu nie mówił? Przecież mogłabym przeoczyć szmer nad tętnicą główną, mogłabym uwierzyć, że pan jest tylko osłabiony, że mięsień sercowy jest przemęczony jakąś inną chorobą.
Dałam mu lekarstwo na serce i skierowałam do wenerologa.
Następnym razem chory przyszedł już z odcinkiem zameldowania, nie miałam więc wątpliwości, że mieszka w moim rejonie. Był usposobiony łagodnie i tłumaczył się: