Za dwa dni pani Igrek wezwała mnie znów do siebie. No, pomyślałam sobie idąc, trzeba wreszcie przecięć ten węzeł gordyjski. Przed wyjściem obejrzałam kartę choroby. Analizy i prześwietlenia wykazywały, że pani Igrek, o ile ma stany podgorączkowe, to tylko z powodu zapalenia migdałków, gdyż serce, płuca, nerki i wątroba były u niej zdrowe. Oczywiście wybrałam się do pacjentki z wszelkiego rodzaju instrumentami. Chora „w łóżeczku“ oświadczyła, że znów gorączkuje. Temperatura 37,1. Czop zapalny na migdale widoczny. Zapytuję więc, czy zgłosiła się do specjalisty.
— Nie. Chodzę prywatnie na diatermię, gdyż Ubezpieczalni mam dosyć. A właściwie dlaczego nie mogę przysłać służącej po lekarstwo, jeśli mnie coś dolega. Lekarz, u którego się poprzednio leczyłam, dawał mi zawsze lekarstwa w ten sposób.
Musiałam ją wreszcie pouczyć:
— Proszę więcej pomocnicy domowej po lekarstwa nie przysyłać, o ile ja pani do tego nie upoważnię. Jest pani wieczną malkontentką w Ubezpieczalni, jednak stale pani z tej Ubezpieczalni korzysta w sposób niewłaściwy. Nie mogę zapisywać lekarstwa dla pani pod dyktando służącej, bo pomijając inne względy, nie wiem, co mam pani zapisywać. Leczenie w ten sposób nie daje żadnego rezultatu. Teraz już wiem, co pani jest, gdyż dobrze panią zbadałam. Wiem, że długotrwałe stany podgorączkowe mają jako przyczynę chroniczne zapalenie migdałów. Gdybym słuchała tego, co pani mówi, to urzeczona autorytetami prywatnych lekarzy, na które się pani stale powołuje, musiałabym uwierzyć że te stany podgorączkowe są pochodzenia nerwowego. Przecież takie opowiadanie słyszałam, gdy panią badałam po raz pierwszy. Ponadto całe zachowanie się pani jest niewłaściwe, gdyż nie jest pani tak chora, aby wzywać mnie do siebie, względnie przysyłać służącą do podyktowania mi recepty. Dziś jeszcze przecież pani ma zamiar wyjść na naświetlania, które prywatny lekarz pani zaordynował, a do mnie przyjść pani nie mogła. Ciekawa jestem, czy wzywałaby pani dziś prywatnego lekarza do siebie do domu? Napewno nie. Mnie pani wzywa, bo to nic nie kosztuje.
W trakcie mego przemówienia chora kilkakrotnie usiłowała mi przerywać. A gdy skończyłam, zapytała:
— To pani uważa, że ja mam zdrowe serce? Doktór N. stwierdził, że mam nerwicę.
Odpowiedź ta, dosłownie mnie „zatkała“. Więc po to przez pół godziny badałam i objaśniałam, co jej jest, aby taki był rezultat moich słów. Odpowiedziałam już podniesionym głosem:
— Serce ma pani zdrowe, badałam panią już 6 razy. A ponadto było robione zdjęcie roentgenowskie. Zresztą nie jestem w stanie komentować wszelkich bzdurnych opinii, które ktokolwiek o pani zdrowiu wydaje. Nie mogę pani również poświęcać tyle czasu. Choroba jest wyjaśniona. Gardło powinien pani wyleczyć laryngolog, a mnie proszę więcej nie wzywać
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/138
Ta strona została przepisana.