Chora kiwnęła głową potakująco. (Gdzie się ja też tego jasnowidztwa nauczyłam!).
— A więc widzi pani — ciągnęłam dalej — mąż zapewne chce przeprowadzić kurację. Zaklinam panią na wszystko, niech pani przestanie płakać. To tak psuje cerę. Niech pani wyjedzie sama z dzieckiem na wieś i tam się wzmocni i uspokoi. Po powrocie, gdy będzie pani zdrowa, a dzecku nic nie będzie dolegać, to może pani sobie poszukać pracy zarobkowej. A do dziecka zgodzić nianię. Będzie pani ładnie wyglądać i napewno mąż stanie się wtedy inny. Mężczyźni nie lubią cichej beznadziejnej rezygnacji. Niech pani będzie więcej energiczna i radzę pokazywać mężowi twarz zawsze uśmiechniętą.
Chora popatrzyła zdziwiona, a nawet urażona trochę:
— Ja mam zabiegać o jego względy?
— A dlaczego ma on zabiegać o pani względy? Aby żądać coś od kogoś, trzeba też coś wzamian dawać. Mężowi powinno być dobrze w pani towarzystwie. Proszę o tym też pomyśleć. Ale przede wszystkim — to, co mówię jest podyktowane największą sympatią dla pani. Życzę pani jak najlepiej. Niech się pani na mnie nie gniewa.
Rozstałyśmy się w zgodzie i wzajemnej sympatii — wiem, że wyjechała na wieś z dzieckiem.
Co się z chorą dalej stało, nie mogłam się dowiedzieć, bo chorą przeniesiono do innego lekarza domowego, mnie dając inny rejon.
∗
∗ ∗ |
Wracając do domu o godz. 10-ej ujrzałam tłum ludzi przed bramą obok kamienicy, w której mieszkam. Przed domem stała karetka Pogotowia. Słychać było zewsząd wymysły kobiet i krzyki.
— Ty, łobuzie! To twoja kochanka!
Następnego dnia rano zawezwano mnie do kamienicy, przed którą wieczorem było zbiegowisko. W łóżku leżała chora kobieta, o dość ujmującej powierzchowności i delikatnym obejściu. Miała atak kamicy żółciowej. Wczoraj wzywała Pogotowie, które dało jej zastrzyk, a dziś wzywa lekarza domowego, bo chce się dalej leczyć. Była to Rosjanka, starsza od swego męża o 5 lat. Mąż zdradzał ją systematycznie. Właśnie, gdy poprzedniego dnia wieczorem wróciła do domu, przyłapała męża na zdradzie. Kochankę przepędziła, ale po awanturze rozchorowała się.
Istotnie stwierdziłam powiększenie wątroby, zaleciłam więc spokój i zapisałam lekarstwa.
— Pani doktór, niech pani powie mojemu mężowi, że on mnie zabija swoim postępowaniem — prosiła chora.
— Ależ, dobrze, powiem. Tylko niech pani poprosi męża, żeby do mnie przyszedł.