wróciła niedawno ze szpitala, miała poronienie. Jest zupełnie bez sił, woskowo-blada, okropnie wyczerpana — porządek w izbie pozostawia dużo do życzenia. Gdy była w szpitalu — dzieci — pięcioro pociech pozostawało zupełnie bez opieki, na łasce sąsiadki. Najstarszy chłopak, włóczył się gdzieś, podobno brodził boso po kałużach — i o to skutek: choroba. Szukam napróżno czystego miejsca, gdzie bym mógł umieścić palto. Przystępuję do badania. Cztery pary oczu śledzi z niezmiernym zainteresowaniem moje czynności. Jeden mały berbeć wdrapał nawet na stół, aby być bliżej i wszystko widzieć. Wynik badania: typowa błonica. Robię zastrzyk. Chłopak krzyczy w niebogłosy — wyczerpana matka nie jest w stanie go utrzymać. Dopiero przywołany Wojciech ratuje sytuację. Rodzeństwo skryło się po kątach, skąd jednak z widoczną satysfakcją śledzi niecodzienne widowisko. Zabieg dokonany — oczyszczam szprycę i igłę i w międzyczasie rozmawiam z matką. Oczywiście, najradykalniejszym rozwiązaniem byłaby izolacja w szpitalu. Ale szpitala dla zakaźnych chorób Ubezpieczalnia na miejscu nie posiada, a najbliższy szpital zakaźny znajduje się w odległości 20 km. Tak daleko rodzice dziecka wysłać nie chcą — trzeba dziecko odwiedzać, a jazda dorożką czy autobusem kosztuje, a na tak dodatkowy wydatek najczęściej nie można sobie pozwolić. Także i tutaj pada odpowiedź odmowna. Naradzi się z mężem, zobaczą. Przymusowo w szpitalu nie umieszczamy. Daję więc wskazówki, jak należy odkażać odchody chorego, jego bieliznę, zanim się odda do wspólnego prania, jak należy zwrócić baczniejszą uwagę na bardzo częste myce rąk i twarzy mydłem i ciepłą wodą, a ponadto płynem odkażającym, zwłaszcza przed każdym jedzeniem. Najsurowiej nakazuję, by chory spał osobno i żadne z dzieci się do niego nie zbliżyło, pytom się czy by nie można ustawić jakiś parawanik dookoła łóżka chorego. Jednocześnie wyjaśniam, że błonica jest chorobą groźną, że chłopak musi leżeć w łóżku przynajmniej przez 2 tygodnie, bo w tej chorobie może nastąpić ostre osłabienia mięśnia sercowego i dodaje nieco brutalnie — ale inaczej nie można — „jak nie poleży, może umrzeć, pamiętaj Pani o tym!“. W końcu przepisuję dietę bezmięsną i małosolną ze względu na możliwe komplikacje nerkowe. Należałoby jeszcze dużo rzeczy wyjaśniać, nakazać i przepisać, ale zdaję sobie z tego sprawę, że w danych warunkach właściwie wszystko jest niewykonalne. Wiem z doświadczenia, że chłopak po zastrzyku surowicy poczuje się za 48 godzin zupełnie zdrów i żadna siła nie potrafi go utrzymać w łóżku, a nawet w izbie. Matka po pierwszym strachu nadal będzie młodsze dzieci leżakowała w jednym łóżku z chorym — ma bowiem do dyspozycji tylko jeszcze jedno łóżko, w którym mąż po całodziennym, ciężkim trudzie chce spać, nie molestowany przez dzieci. Nadal wszyscy będą spożywać posiłek z jednej misy, jak to było praktykowane dotąd, płyn odkażający zostanie wylany na podwórko, „bo misa jest potrzebna w chałupie“, a gdy po — trzech dniach wpadnę do chorego dla kontroli najczęściej
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/156
Ta strona została przepisana.