interesował, jak żyje ten mały człowiek, skąd utrzymuje swą rodzinę, jak walczy z głodem, jak zmaga się z chorobami, co stanie się z nim, gdy ciężka ręka losu go przygniecie, gdy ulegnie wypadkowi przy pracy i stanie się inwalidą. Mały, szary człowiek zawsze pogrążony w cieniu, zawsze pogardzany, nie był wart, by się nim zająć. Dopiero ustawa ubezpieczeniowa, ściśle zresztą związana z innymi nowoczesnymi ustawami społecznymi jak: ograniczenie godzin pracy, urlopy wypoczynkowe, umowy zbiorowe itd. — zainteresowała się szarym, powszednim życiem pracownika, poznała na jak kruchych podstawach opiera się całe jego bytowanie, jak choroba lub wypadek przy pracy mogą go od razu pozbawić zdolności zarobkowania, podciąć jego egzystencję materialną i skazać go wraz z rodziną na śmierć głodową. Nie oddać go na pastwę losu — tego szarego pracownika, pomóc mu w chorobie, dać mu pomoc leczniczą, pewien zasiłek chorobowy, pewną rentę w razie wypadku przy pracy — oto jest cel, który sobie postawiły ubezpieczenia i które wprowadza w życie stopniowo w coraz doskonalszej formie ustawa ubezpieczeniowa. Ubezpieczenia społeczne są, mimo swej dzisiejszej, dalekiej od doskonałości formie, kamieniem węgielnym, na którym rozbuduje się przyszły potężny gmach — gigant powszechnych ubezpieczeń społecznych. Dzisiaj bezrobotny w mieście jest zdany na łaskę opieki społecznej Magistratu, małorolny lub bezrolny na wsi na łaskę gmin lub dworów. W wielu wypadkach zwłaszcza na wsi i po dworach, opieka ta jest żadna — cała ta masa małych ludzi rzucona jest na pastwę losu podczas choroby lub nieszczęśliwego wypadku. To musi się zmienić i to w najbliższej przyszłości. Chory człowiek, już z racji swego nieszczęścia, powinien mieć zapewnioną bezpłatną pomoc lekarską oraz bezpłatne leki, a w razie choroby zakaźnej bezpłatne łóżko w szpitalu. Nie chodzi tu o filantropię — gra idzie o większą stawkę, o stan zdrowotny szerokich mas, o podniesienie ich kultury fizycznej, o skuteczny front walki z groźnymi epidemiami, na którym nie powinno być wyrw i luk. Powszechny obowiązek ubezpieczeń od choroby, lekarze na straży zdrowia szerokich warstw ludności — oto powinny być hasła naszego pokolenia!
7. XI. Dziś odwiedziłem powtórnie dziecko Sikorskich. Chłopak 5-letni, przed paru dniami zachorował na lekką stosunkowo formę błonicy. W mieszkaniu — jeden pokój większy a jeden mniejszy i kuchnia — schludnie i czysto, aż miło wejść. Z całkowitą satysfakcją stwierdziłem, że wszystkie me zarządzenia są ściśle przestrzegane. Chłopak leżał w łóżku mimo, że naloty już zniknęły, i z pewnością jego samopoczucie było już na tyle dobre, że chciał wstać i biegać. Dwoje starszych dzieci zostało umieszczonych u sąsiadów — bezdzietnego młodego małżeństwa. Sikorska w białym czepku na głowie i białym fartuchu, myje ręce przed wyjściem z pokoju, zdejmuje fartuch, ma tylko wątpliwość co do potrzeby codziennej zmiany wody z płynem odkażającym. Bieliznę dziecka chorego będzie prała osobno, a przedtem włoży ją na dwie godziny do płynu dezynfekcyjnego. Cho-
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/161
Ta strona została przepisana.