urzędnika, który, spodziewałem się, spełni mą prośbę, o ile to tylko będzie możliwe. Wiedziałem, że jest mi zobowiązany, bo już kilkakrotnie wyleczyłem mu dzieci z ciężkich chorób. I rzeczywiście — natychmiast pobiegł dowiedzieć się jak sprawa stoi z przyjmowaniem świeżych robotników, a wróciwszy do telefonu ofiarował swą gotowość wystarania się o przyjęcie dla Karpińskiego. Wyobrażam sobie radość w domu Karpińskich, gdy zostanie przyjęty do pracy.
16. XI. Błonica powoli wygasa. 1 — 2 wypadki na tydzień, sprawa się likwiduje. O zupełnym wygaśnięciu błonicy nie ma jednak mowy. 1 — 2 wypadki na miesiąc zawsze się zdarzają, mamy tylko w ostatnich latach znaczne nasilenie epidemii na wiosnę, a prawdziwie groźne rozmiary przybiera ta choroba na jesieni, gdy powietrze jest ciepłe i wilgotne. Na szczęście wypadków śmierci nie miałem w tym roku, wysokie dawki surowicy, które teraz stosuję, znakomicie działały. Jednakowoż nie należy lekceważyć szkód, które błonica może wyrządzić. Uszkodzenia mięśnia sercowego, całkiem dyskretne, klinicznie zupełnie czasem nie rozpoznawalne wady serca, skrycie się rozwijające, zapalenia nerek, występujące już po przebyciu samej błonicy — choroby poważne, niszczące zdrowie dzieci niekiedy na zawsze. A przy tym nie wolno zapominać i o materialnej stronie kwestii. Wysokie dawki surowicy są drogie, nawet bardzo drogie i bardzo poważnie obciążają budżet Ubezpieczalni. Z tego względu myślę, że nadszedł już czas, by wprowadzić ustawowe powszechne szczepienie profilaktyczne przeciwbłonicze, anatoksyną Ramona. Szczepionka ta, jak miałem sposobność osobiście się przekonać na moim materiale, doskonale zdała próbę życia.
18. XI. Dziś dam sanitarny opis „rejonu“. Mam pod swą opieką około 1000 ubezpieczonych — dokładnej liczby nie można podać z powodu częstych redukcyj, a także częściowych przyjęć w fabryce. Ponieważ na każdego ubezpieczonego przypada przeciętnie 4 osoby w sumie więc około pięciu tysięcy osób korzysta z mojej pomocy lekarskiej. Rejon mój w przekroju byłby podobny do nieregularnej figury geometrycznej, przypominającej trochę trapez. Szeroka podstawa, łącząca dwa najodleglejsze punkty mego rejonu wynosi około 14 km, przeciwległy bok, graniczący z centrum miasta wynosi 4 — 5 km. Dwa boki, zamykające ten trapez, tworzą nieregularne łuki, wygięte do środka figury, tak, że przylegający do miasta ma w swej rozpiętości 4 — 5 km, a przeciwległy 8 — 10 km. Ośrodek mego rejonu stanowi „Fortuna“, jak go sarkastycznie nazywa mój Wojciech — „kamień mamy, glinę mamy, piasek mamy, co-ta chcecie jeszcze. Fortuna!“ — przedrzeźnia Wojciech tutejszych chłopów. Do jakiej kategorii osiedli można zaliczyć tę miejscowość, jest właściwie niełatwo odpowiedzieć. Kiedyś, przed wiekami było to miasto, centrum tej okolicy, które jednak z czasem coraz bardziej podupadało. Dzisiaj nie jest nawet samodzielną wsią, nie ma własnej gminy. Do osiedla prowadzą dwie drogi: jedna
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/170
Ta strona została przepisana.