W innych wypadkach robotnik nie może utrzymać diety mimo najlepszej chęci, sprawa chorobowa pogarsza się z biegiem lat, robotnik dostaje prawdziwą fizjognomię żołądkowca, traci zaufanie do Ubezpieczalni, kupuje lekarstwa „prywatne“ w aptece, przeważnie bezużyteczne zioła lub środki przeczyszczające — wreszcie ląduje u znachora, który wyłudza od niego ostatni grosz.
Ustawodawstwo przemysłowe powinno uwzględnić nie tylko higienę pracy według ostatnich wyników badań w tej dziedzinie, nie tylko zająć się higieną robotnika zdrowego, ale także chorego, jakkolwiek zdolnego jeszcze do pracy.
Higieniczne stołownie przy fabrykach, w których uwzględniałoby się w jak najszerszej mierze przepisy dietetyczne ułożone przez lekarzy dla chorych na żołądek lub jelita robotników, przyczyniłyby się w znacznej mierze do rozwiązania choć częściowego tego tak palącego problemu.
12. VI. I kobiecie jako pacjentce należy poświęcić kilka słów. Jeśliby zapytać się lekarzy domowych, jak zapatrują się na kobietę jako na pacjentkę, zdania byłyby niejednolite. Podczas gdy jedni, mając na uwadze wielką ilość kobiet nerwowych, histeryczek lub poprostu neuropatycznych, uważaliby, że kobieta leczy się za dużo, z byle błahostką „leci“ do lekarza, bo ją to nic nie kosztuje — twierdziliby drudzy, może z większą dozą słuszności, że kobieta leczy się za mało. Podkreślaliby, że nie lubi leczyć się, a zwłaszcza systematycznie, że często doprowadza chorobę do takiego stanu, iż w chwili, kiedy się zgłasza do lekarza, choroba jest już trudniejsza do wyleczenia, a czasem zmiany chorobowe są już nawet nieodwracalne.
Ażeby jednak sąd był sprawiedliwy, nie należy chorej kobiety rozpatrywać w oderwaniu od podłoża, na którym żyje, rodzi, wychowuje dzieci i pracuje, jako gospodyni domu.
Niedługo trwają u kobiety, żony robotnika, nastroje poweselne. Nie upływa kilka tygodni, a już zaszła w ciążę, podczas której oczywiście aż do ostatniej chwili musi wykonywać najcięższe roboty, bo któż ugotuje mężowi, sprzątnie izbę i utrzyma wszystko w porządku.
Później następuje poród. Jeśli tylko przeszedł normalnie i kobieta czuje w sobie resztkę sił, nie trzyma się oczywiście rad ani lekarza ani akuszerki, ale na drugi lub co najwyżej trzeci dzień, wstaje z łóżka i zabiera się do ciężkiej roboty.
Okres karmienia niemowlęcia, o pielęgnacji którego najczęściej matka nie ma żadnego pojęcia, jest specjalnie trudny dla niej. Wszechobecne babki i sąsiadki swymi nierozsądnymi radami pogarszają tylko jeszcze sytuację. Dziecko nieracjonalnie karmione, często w niemożliwy sposób przekarmiane sztucznym pokarmem bez żadnej potrzeby, „drze się“ w niebogłosy w dzień, a zwłaszcza w nocy.
Zaniepokojona młoda matka jest w stałym pogotowiu w dzień i w nocy, co ją wyczerpaną i wykrwawioną doprowadza do stanu ciągłego
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/216
Ta strona została przepisana.