Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/263

Ta strona została przepisana.



Dr. S. Giebocki.

„Zatem trzeba będzie zostawić na później plany osiedlania się w dużym mieście jako lekarz specjalista“. Do takiego wniosku doszedłem pewnego wiosennego wieczoru, po dokładnym rozważeniu możliwości i szans powodzenia praktyki lekarskiej, jakie dawało miasto. Mając 25 lat nie można zdobyć powodzenia jako specjalista w wielkim mieście, można natomiast z powodzeniem próbować powodzenia w ciężkich warunkach praktyki małomiasteczkowej lub wiejskiej.
Zacząłem więc rozglądać się za miejscem, gdzie mógłbym postawić pierwsze kroki swej samodzielnej praktyki lekarskiej. Nieodzownym warunkiem możliwości praktyki było uzyskanie praktyki Kasy Chorych, która to praktyka dawała podstawę do odpowiedniej egzystencji. Zwróciłem wówczas uwagę na małe miasto powiatowe, gdzie był tylko jeden lekarz, jednocząc w swym ręku wszystkie możliwe funkcje, od lekarza powiatowego, poprzez dyrektora szpitala, aż do lekarza Kasy Chorych i wolnopraktykującego.
Udałem się więc do Kasy Chorych, gdzie dyrektor, miły i poczciwy człowiek, otwarcie poinformował mnie, że chętnie zatrudni mnie jako lekarza kasowego, ale nie w mieście powiatowym, lecz w pobliskim miasteczku, gdzie przez parę lat będę mógł praktykować jako jedyny lekarz, gdyż dwaj lekarze dotychczas tam praktykujący będą przeniesieni na inne placówki.
Poza tym jeden jeszcze warunek: okres próby!
Postawiłem kontrwarunek: — Godzę się na okres próbny, lecz o ewentl. zwolnieniu mnie zadecyduje nie widzimisię tego lub innego kacyka prowincjonalnego, lecz Związek Lekarzy i to wtedy, gdyby Kasa przedłożyła dokumenty lekkomyślnego szafowania przeze mnie funduszami Kasy.
Pozostawały teraz sprawy inne. Tak więc, sprawa przysposobienia naukowego i praktycznego do samodzielnej praktyki w małym miasteczku — gdzie byłem zdany wyłącznie na siebie i swoje wiadomości. Skoń-