Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/296

Ta strona została przepisana.

narażony jest pracownik na wszystkie możliwe szykany — a w pierwszym rzędzie na zwolnienie z pracy.
Jest rzeczą oczywistą, iż pomoc lecznicza dla pracowników tylko wtedy działać może sprawnie, jeśli między chorym pracownikiem — a kieszenią pracodawcy, który ma za tę pomoc płacić — znajdzie się bufor, który osłabiać będzie ciosy, dotykające tę najwrażliwszą część „ciała“ praco dawców, a mianowicie ich kieszenie.
Tę rolę buforu — rolę pośrednika, który te wszystkie uderzenia zbiera i przenosi je w sposób najmniej dotkliwy do portfelu pracodawcy — spełniać może jedynie dobrze zorganizowana Ubezpieczalnia Społeczna.
Jeśli w sejmie ubolewa się nad niskim poziomem zdrowotności w kraju, by następnie jednym tchem położyć winę za stan taki na karb wadliwej jakoby działalności ubezpieczeń społecznych — to my, szarzy lekarze z terenu, nieznani żołnierze walki o zdrowie ludu, możemy odpowiedzieć: zły stan zdrowia ogółu naszego ludu jest właśnie wynikiem tego, że nie pozwala się Ubezpieczalniom o zdrowie ludu się troszczyć, lecz troskę tę pozostawia się niefachowym i nieodpowiedzialnym jednostkom — pracodawcom rolnym. Natomiast w przypadku drobnych samodzielnych rolników troskę tę pozostawia samym zainteresowanym, a w dzisiejszych warunkach małorolny nie ma zupełnie możności leczenia się.
Gdyby więc i te rzesze małorolnych oddać w opiekę Ubezpieczalniom — wtedy dopiero nastąpiłyby u nas zachodnio-europejskie stosunki zdrowotne, a w statystykach śmiertelności zniknęlibyśmy z kompromitującego dla mocarstwowej Polski ostatniego miejsca!


Lekarz domowy, czy wolny wybór lekarza.

W pobliskiej wsi mieszkał zamożny właściciel 140 morgowego gospodarstwa p. G., był to człowiek zresztą inteligentny i rozsądny. Dzieciom dał uniwersyteckie wykształcenie, sam wiele czytał i interesował się wszystkimi aktualnymi zagadnieniami. Przed kilku laty zapadł na żołądek — po jedzeniu miał wzdęcia i bóle, trwające kilka godzin i ustępujące przy ponownym posiłku, by znów w godzinę potem wystąpić ze zdwojoną siłą. Obawiając się raka żołądka, przyszedł do mnie z prośbą o zbadanie i zalecenie leczenia. Dokładne zbadanie pozwoliło mi uspokoić chorego — o raku żołądka nie ma mowy, cierpi on natomiast na wrzód żołądka, chorobę też poważną, lecz dającą się jednakowoż wyleczyć, ma się rozumieć przy długotrwałym cierpliwym leczeniu się i stosowaniu odpowiedniej diety.
Zapisałem choremu zwykle w tych przypadkach stosowane alkaliczne proszki, zaleciłem szczegółowo dietę i poleciłem pokazać się za tydzień. Po zażyciu proszków stan chorego poprawił się tak znacznie, iż po tygodniu uważać się on począł za wyleczonego i wobec tego już do mnie nie przyszedł. Ale w kilka tygdni później zjadł coś zabronionego, bóle znowu się odezwały i chory, który widocznie sądził, iż jednorazowa po-