O ile bowiem poprzednio wystarczało przysłowiowe kiwnięcie palcem, aby potrzebnie czy niepotrzebnie niepokoić lekarza, to później gdy trzeba było poświęcić kilka minut czasu i trochę sił na wezwanie lekarza w przypadkach niepoważnych, wolano z takiego niepotrzebnego zresztą wzywania lekarza zrezygnować.
Tak samo rzecz się miała i w pobliskich majątkach ziemskich. Gdy majątek S. miał wszystkich ludzi zabezpieczonych w Kasie Chorych — byłem wzywany tam dwa lub trzy razy tygodniowo. Znowu w 95% stwierdzić mogłem, iż wzywano mię do banalnych dolegliwości bólu zębów lub mało poważnych przeziębień, gdzie każde dziecko szkolne wie, że starczy w przypadku takim napić się gorącej herbaty i położyć się na pół dnia do łóżka.
Ale minęły piękne dni Aranjuezu i pracownicy rolni zostali wyjęci z obowiązku należenia do Ubezpieczalni.
Aczkolwiek właściciel majątku, kulturalny i troskliwy o swych pracowników, p. Z., nigdy nie stwarzał trudności w uzyskiwaniu pomocy lekarskiej, to jednak ludzie poczęli krępować się, by stale chodzić do dworu i żądać potrzebnie czy niepotrzebnie przyjazdu lekarza i od tego czasu, zamiast dwa lub trzy razy w tygodniu — jestem w tym majątku przeciętnie raz na sześć tygodni (zatem piętnaście razy rzadziej), a mogę uczciwie powiedzieć, iż nikt z pracowników tego majątku nie jest poszkodowany na zdrowiu przez fakt, że nie wzywa się mnie do banalnych dolegliwości.
I dlatego jedynym celowym zarządzeniem władz nadzorczych Ubezpieczalni winno być wprowadzenie większych dopłat za wzywanie lekarza do domu, a ewentualne zniesienie dopłat za porady udzielane w mieszkaniu lekarza czy też w ambulatorium. Wówczas dopiero zaczną się niesumienni wyzyskiwacze zastanawiać, czy warto ponieść, choć drobną ofiarę za ułatwienie sobie uzyskania pomocy lekarskiej kosztem czasu i sił lekarza. W przypadkach poważnych nikomu się o złoty czy dwa nie będzie rozchodzić, a odpadnie na pewno 90% wezwań niepotrzebnych, do niepoważnych dolegliwości.
W pewnym większym mieście jedno ze stowarzyszeń wprowadziło zwyczaj zakupywania dla swych członków przedstawień teatralnych, przy czym bilety zostawały bezpłatnie rozdzielane między członków stowarzyszenia. Po pewnym czasie okazało się, że zaczęto lekceważyć te bezpłatne dobrodziejstwo, zachowywano się w czasie przedstawień niespokojnie, kręcono itd. Wówczas zniesiono zwyczaj bezpłatnego rozdawania biletów, a wprowadzono drobne stosunkowo zresztą dopłaty do biletów. I natychmiast zmienił się stosunek do tych przedstawień, zachowywano się odtąd kulturalnie i nauczono się szanować teatr.
Czy takie niepotrzebne wzywanie lekarzy nie jest właśnie dowodem lekceważenia ich pracy?
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/312
Ta strona została skorygowana.