przemysłu farmaceutycznego, gdy przemysł krajowy wytwarza przetwory równie dobre, względnie nawet lepsze.
Lekospis musi jednak ograniczać zapisywanie bezwartościowych zwykle, a szeroko reklamowanych cudownych jakoby środków. Np. czytując kilka dzienników — spotykam stale podobną reklamę: „Gdy lekarz powie wątroba — wówczas pomyśl o ziołach takich a takich“ Nic dziwnego, że człowiek chory na wątrobę zwróci uwagę na taką reklamę i żądać będzie od lekarza zapisania mu tych cudownych ziół, w skład których, wedle zapewnień wytwórcy, wchodzą różne chińskie shin-shen i inne niezwykłe zioła.
Ponieważ leczyłem już kilka dobrych setek ludzi chorych na wątrobę, przeto miałem możność wypróbowania wszystkich reklamowanych ziół i herbat, by w końcu dojść do wniosku, że jeśli przy chorobach wątroby jakieś zioła pomagają — to jedynie tania kurkuma, lub też jeszcze tańszy orthosiphon (kilkadziesiąt groszy za duża paczkę), natomiast wszystkie cudowne zioła z reklam okazały się najzupełniej pozbawione wszelkiej wartości, często sprowadzają natomiast znaczne pogorszenie.
Nie możnaby sobie wyobrazić, by chory oddał się w opiekę szpitalna i chciał dyktować leczenie. Jak natomiast często zdarza się, że do gabinetu lekarza przychodzi pacjent i mniej lub więcej kategorycznie domaga się zapisania jakiegoś środka, często zupełnie nieodpowiedniego w przypadku danej choroby!
Tak np. miałem pacjenta, który po przebyciu duru brzusznego zachorował na anemię złośliwą.
Chłopak zasłabł tak znacznie, że wszyscy sąsiedzi orzekli jednogłośnie, iż wyzdrowieć nie może i powinien umrzeć. Lecz zastosowałem wówczas „Panhepan“ — preparat wątrobowy i „skazany na śmierć“ pacjent powrócił szybko do zdrowia. Dziś jest szoferem ambasady w Warszawie.
W sąsiedztwie mieszkał robotnik, którego żona chorowała na raka macicy z przerzutami do żołądka. Też była blada i słaba — podobnie jak ów chłopak, lecz z powodu zupełnie ma się rozumieć innego cierpienia. Ponieważ mąż słyszał coś o cudownym działaniu „Panhepanu“ na tego chłopaka, przeto zdobył od sąsiadów próżną butelkę preparatu i przyszedł do mnie, stanowczo żądając zapisania tego lekarstwa dla chorej żony. Dziwić się nie można, że dla uniknięcia podobnych incydentów Ubezpieczania woli wprowadzić pewne ograniczenia, aby lekarz mógł zastawić się przed natrętnym a niedającym się przekonać pacjentem, zakazem zapisania tego czy innego leku. W rzeczywistości bowiem, każdy lekarz jeśli wie, że pacjentowi pomoże preparat nie objęty lekospisem — to może w ciągu kilku minut porozumieć się w tej sprawie z lekarzem naczelnym, który na pewno zezwoli na zapisanie takiego lekarstwa. Ma się rozumieć lekarz naczelny udzieli zezwolenia wówczas, gdy chodzi o lek rzeczywiście skuteczny i wypróbowany, a nie tylko reklamowany a bezwartościowy preparat.
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/314
Ta strona została przepisana.